piątek, 21 września 2012

Rozdział  drugi



     Następnego dnia, gdy zeszłam na śniadanie nie zastałam nikogo w kuchni. Od razu przypomniałam sobie, że przecież wszyscy wstają później ode mnie. Z miną, która nie okazywała zachwytu założyłam płaszcz i udałam się do szkoły. Po wczorajszej radości związanej z poznaniem Sam nie pozostał ślad. Jakoś nie miałam ochoty na nowo przystosowywać się do kolejny szkoły, znajomych, nauczycieli. Po prostu chciałam, żeby chociaż pół roku było za mną i nikt nie pamiętał, że jestem ‘tą nową’. Jedyne, co mnie dzisiaj zadowalało, to fakt, że rozpoczynam zajęcia od matematyki. Od zawsze była ona moim ulubionym przedmiotem, chociaż większość znanych mi osób dziwiła mi się. Dla mnie szeregi cyfr i znaków były momentami bardziej zrozumiale niż moje życie. Za to język polski to było zło. Nigdy go nie lubiłam i nie próbowałam zmieniać mojego nastawienia. Poprawiłam sobie humor zdając sobie sprawę z tego, że tutaj ten przedmiot nie będzie mnie już męczył.

Gdy zakończyłam swoje kolejne zagmatwane przemyślenia znajdowałam się przed drzwiami szkoły. Spoglądając na zegarek czym prędzej udałam się na zajęcia, bojąc się, że mogę się spóźnić i zwrócić na siebie jeszcze większą uwagę. Kiedy odnalazłam salę od razu wypatrzyłam Sam i udałam się w jej kierunku.

- Cześć Paula! – krzyknęła dziewczyna i zaczęła do mnie machać, chociaż już prawie znajdowałam się przy niej.

- Hej Sam. – odpowiedziałam i zajęłam miejsce obok niej.

- I jak się czujesz? Przyzwyczaiłaś się już do miasta?

- Wiesz, w sumie często się do tej pory przeprowadzałam, więc nie było to takie trudne. Najbardziej bałam się, że sobie nie poradzę z językiem, bo to jednak inny kraj, ale jak widzisz, radzę sobie nieźle.

- Inny kraj? Oooo, ej, to skąd jesteś? – na jej twarzy było widać wyraźne zaciekawienie.

- Eeee, z Polski. Tata dostał tu dobrze płatną pracę, więc wyjechaliśmy cała, rodziną i o, oto jestem. – odpowiadałam, nieśmiało się uśmiechając.

- Oooo tak, to by tłumaczyło Twoją odmienną urodę i inny akcent. Ale nie martw się, radzisz sobie naprawdę dobrze, a no i teraz masz też mnie. Zobaczysz, ten rok będzie cudowny – i w tym momencie nie zważając na nikogo przytuliła mnie. Poczułam się trochę dziwnie, ale po chwili namysłu stwierdziłam, że co mi tam, może zostaniemy przyjaciółkami? Nigdy nikogo takiego nie miałam, więc uradowało mnie to.

     Chwilę później do klasy wszedł nauczyciel i rozpoczęła się lekcja. Tym samym musiałyśmy zakończyć z Sam naszą rozmowę. Pan Collins zaczął czytać listę obecności i modliłam się o to by nie zatrzymał się przy mnie na dłużej.

- Slown?

- Jestem – odezwał się głos niskiej brunetki ze środka sali.

- Spenar?

- Obecna – przełknęłam ślinę i ku mojemu zdziwieniu nazwiska leciały dalej.

- Styles? – głos nauczyciela się załamał i zaczął wodzić wzrokiem po sali. W tym momencie do sali wbiegł zdyszany chłopak. Ten chłopak. Dokładnie ten sam, któremu przyglądałam się wczoraj na rozpoczęciu roku.

- Już jestem panie Collins. Swoją drogą ładny krawat – powiedział brunet.

- Uspokój się Harry. Mam nadzieje, że w tym roku przestaniesz się jednak notorycznie spóźniać. Nie chciałbym aby to wpłynęło na Twoją ocenę.

Chłopak tylko kiwnął głową i udał się do ławki. Zajął miejsce tuż za mną. Sam natychmiast się do niego odwróciła.

- Znowu się spóźniasz? Tyle razy Ci mówiłam, żebyś uważał, szczególnie u Collinsa. Potem Twoja mama się mnie pyta jak u Ciebie ze szkołą wygląda a ja jej muszę ściemniać – widać było, że jest zdenerwowana.

- Dobra Sam, weź się nie czepiaj. Zagadałem się z Niallem i co z tego?  - na dźwięk imienia niejakiego Nialla Sam lekko się zarumieniła, kątem oka to dostrzegłam, ale chyba tylko ja, ponieważ brunet kontynuował – Moja szkoła, moje spóźnienia, moja sprawa.

- Tak, ale to potem mi Twoja mama suszy głowę, żebym z Tobą pogadała, bo się martwi o Twoje oceny – Sam nie dawała za wygraną.

- A co mnie to obchodzi, możesz jej mówić co chcesz, Twoja sprawa, ja się mieszać nie będę – w tym momencie wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.

- Wiesz co? Może to i nie Twoja sprawa, ale mógłbyś się czasem zainteresować co maja do powiedzenia inni. I powiem Ci…

- Sam, później, lekcja jest – lekko szturchnęłam ją w ramię i szepnęłam na ucho, bo zauważyłam, że pan Collins zaczyna się nam przyglądać.

- Ej, mogłabyś nie przerywać. A w ogóle kim Ty jesteś? Aaaaaa, czyżby ta nowa? – Harry spojrzał na mnie nie ukrywając swojej pogardy.

- Nie nowa, a ma na imię Paula. I ma dziewczyna rację, lekcja, jest, z Tobą rozmówię się po południu – moja koleżanka z ławki odwróciła się w stronę tablicy, a siedzący za nami chłopak tylko prychnął, jakby w ogóle nie przejmował się tym, że Sam jest na niego wściekła.

     Przez całą lekcję myślałam o zachowaniu Harry’ego. Przypomniałam sobie jak wczoraj zafascynował mnie na rozpoczęciu i jak dzisiaj szybko udało mu się to zniszczyć. Miałam rację, by nie zawracać sobie nim głowy. Nie potrzebna mi była znajomość z takim arogantem i bezczelnym typkiem. Jednak chcąc nie chcąc, chłopak mnie trochę interesował. Poza tym, zastanawiało mnie, skąd moja blondwłosa koleżanka tak dobrze zna jego rodzinę. Ta myśl nie dawała mi spokoju, więc kiedy matematyka dobiegła końca postanowiłam zapytać się o to Sam.

- Ej, Sam, możesz mi wytłumaczyć tą sytuację na zajęciach? Czemu się tak interesujesz, a raczej przejmujesz tym całym Harrym? – zaczęłam niby tak sobie.

- Hmmm, Harry jest moim kuzynem – wyjaśniła. – Dodatkowo jesteśmy sąsiadami. Od kiedy jego mama i tata się rozwiedli, zmienił się nie do poznania. Zaczął się nagminnie spóźniać a i jego oceny pozostawiają wiele do życzenia. Moja ciocia, to znaczy jego mama, bardzo się o niego martwi, a że ja mam z nim większość zajęć to mnie wypytuje. I wtedy żeby go nie wsypać musze jej ściemniać. A uwierz mi, że nie lubię tego robić. Ciocia dużo przeszła, więc nie chcę jej jeszcze zamartwiać Hazzą.

- Aaaha, no tak, teraz rozumiem.  Ale uważam że i tak nie powinnaś się tym wszystkim tak przejmować. Jak zauważyłam, Harry jest ciężkim przypadkiem. A spróbowałaś, porozmawiać z tym jego kolegą, eee, Niallem? – zapytałam, zanim zdałam sobie sprawę z tego, że dla Sam może to być drażliwy temat.

- Wiesz, w sumie, jeszcze nie… Ale masz rację, może powinnam? – W jej oczach widać było, że to czy bitwę, widocznie bardzo musiało jej na tym chłopaku zależeć. Teraz patrzyła na mnie tak, jakby oczekiwała mojego potwierdzenia na zadane jej pytanie, więc nie zwlekając, czym prędzej odpowiedziałam:

- Tak, oczywiście. Skoro się przyjaźnią, to pewnie ma on na niego jakiś wpływ. – Cieszyłam się, że Sam może odważy się zagadać do chłopaka pod byle pretekstem, byle by z nim porozmawiać.

- Okej, to wiesz co, zrobię jak mówisz. A teraz wybacz, mykam na angielski, do zobaczenia! – uściskała mnie i już jej nie było.

     Pozostałe lekcje spędziłam w osłupieniu, ledwo słuchając tego, co się do mnie mówi. Nawet nie zauważyłam, że nikt nie prosił mnie na środek klasy bym się przedstawiła ani tym podobne. Siedziałam na zajęciach, ale myślami byłam gdzieś daleko. Na moje nieszczęście, cały czas przy chłopaku z lokami. Nie wiedziałam, czemu aż tak bardzo mnie interesuje. Przecież był aroganckim, zarozumiałym gościem, bez krzty kultury. A jednak. Coś mnie ewidentnie do niego ciągnęło. Tylko co? To pytanie zadawałam sobie cały dzień, jednak nie znalazłam na nie odpowiedzi.

     Gdy wróciłam do domu, na stole w kuchni zauważyłam kartkę z pismem mamy: 'Kochanie! Wyszliśmy z tatą na kolację do restauracji, mam nadzieje, że sobie poradzisz, kocham Cię, mama. Aha, Mateusz poszedł na noc do kolegi, więc nie czekaj na niego. Jeszcze raz, kocham Cię'. Nie zdziwiłam się taką wiadomością, bo od zawsze często zostawałam sama w domu. Zrobiłam sobie kanapkę i wzięłam do ręki dzisiejszą gazetę. W drodze ze szkoły postanowiłam, że poszukam sobie jakiejś dorywczej pracy. Trzy dni w tygodniu lekcje rozpoczynałam od 11tej, ponadto zazwyczaj szybko kończyłam, dlatego też miałam dużo czasu. Stwierdziłam tez, że odciążyłabym trochę rodziców, zwłaszcza teraz, na początku, gdy jest im jeszcze ciężko. Zaczęłam przeglądać ogłoszenia w poszukiwaniu czegoś ciekawego i dobrze płatnego..


.......................................................................................................... 

Witajcie! Trochę mnie tu nie było, ale teraz postaram sie dodawać rozdziały częściej :) Mam nadzieję, że moje opowiadanie przypadło Wam do gustu :> Czekam na komentarze, ponieważ one będą pomagały mi tworzyć blog coraz lepszym!
Pozdrawiam Was! ;* xoxo

niedziela, 9 września 2012

Rozdział pierwszy



    O 6.20 obudził mnie budzik. ‘No tak, to już dzisiaj’ - pomyślałam. Wstałam z łóżka i udałam się do mojej łazienki, aby się umyć. Osobna łazienka była jednym z niewielu plusów, jakie potrafiłam znaleźć w naszym nowym domu. Po pół godziny wróciłam do pokoju i założyłam białą bluzkę, czarną spódnicę, granatowe szelki i czarne czółenka. Zeszłam na dół na śniadanie, tam czekali już na mnie moja mama i brat.

- Cześć mamo, cześć Matt.

- Witaj Słoneczko – przywitała mnie mama i pocałowała w czoło.

- Siema Mała – rzucił mój brat i nie czekając na dalszą część posiłku wyszedł z kuchni.

- I jak Skarbie, jak się czujesz przed pierwszym dniem w nowej szkole? – zapytała moja mama, z dozą radości w głosie, że w końcu nasze życie będzie takie, jakim być powinno.

- Dobrze, trochę się boję, bo to jednak nowy kraj, inne obyczaje, inni ludzie… Boję się też, że będę miała pewne problemy z językiem. Ale mam nadzieję, że sobie poradzę.

- Na pewno dziecko. A teraz jedz tosty, a ja pójdę się ubrać, bo chcę podwieźć Ciebie i Mateusza pod liceum, to dla Was ważny dzień. – I w tym momencie zostałam w kuchni sama.

     Powoli, dokładnie przeżuwając każdy kęs, skończyłam moje śniadanie. Wróciłam do pokoju po torebkę i udałam się na dół żeby poczekać na mamę i brata. Usiadłam na ławeczce przed domem i spojrzałam na zegarek – mieliśmy jeszcze pół godziny czasu. Znając moją mamę wyjedziemy z domu na ostatni moment. Pogrążyłam się w myślach, których od czasu przeprowadzki było coraz więcej. Na początku sierpnia przeprowadziliśmy się do Wielkiej Brytanii. Rodzice od dawna ledwo wiązali koniec z końcem, więc gdy tata otrzymał propozycję pracy na wyspach, upatrywali się w tym końca naszych problemów i początku nowego, lepszego życia. Z moim bratem musieliśmy się do tego dostosować. W sumie nie było to dla nas wielkim problemem, gdyż od zawsze często się przeprowadzaliśmy. Tym razem jednak dla mnie było to coś innego, w końcu to będzie inny kraj. Miałam 17 lat i bałam się nieco nowej rzeczywistości. Nie tęskniłam jakoś specjalnie za Polską – nie miałam tam zbyt wielu przyjaciół, dlatego miałam nadzieję, że może w końcu tutaj uda mi się ich znaleźć. Wierzyłam, że nowa szkoła otworzy dla mnie nowe możliwości…

     Z zamyślenia wyrwała mnie moja mama, która pospieszyła mnie, gdyż zostało nam tylko 15 minut do rozpoczęcia roku. Miałam rację, znowu się spieszymy. Wsiadłam do samochodu i utkwiłam wzrok w szybie, podziwiając kolejne ulice Holmes Chapel.

     Po 10 minutach znaleźliśmy się przed budynkiem nowej szkoły. Mama na pożegnanie życzyła nam powodzenia, a sama udała się do pracy. Tymczasowo zatrudniła się w restauracji, jako pomocnik szefa kuchni, jednak w dalszej przyszłości miała nadzieję na coś lepszego. Zostawiłam mojego brata i udałam się na salę według wcześniej otrzymanego rozkładu zajęć. Gdy dotarłam na miejsce, ujrzałam masę ludzi, w różnym grupkach, wszyscy o czymś rozmawiali. ‘Pewnie wspominają wakacje’ – pomyślałam. Zatrzymałam się nieśmiało przy jednej z grupek i czekałam aż głos zabierze dyrektor. Zanim jednak to nastąpiło wodziłam wzrokiem po ludziach, z którymi – o ile będzie mi dane – będę się widywać na zajęciach do końca tego roku szkolnego. Niektórzy mi się przyglądali, inni w ogóle nie zwracali uwagi na ‘nową’. Już myślałam, że nic mnie nie zainteresuje, jednak w tym momencie zauważyłam chłopaka, trochę wyższego ode mnie - co było naprawdę wyczynem, zważywszy na moje 175cm wzrostu – z burzą brązowych loków i zielonymi oczami. Niby nie wyróżniał się niczym z tłumu, jednak coś sprawiło, że moje spojrzenie na dłużej się przy nim zatrzymało. Możliwe, że jeszcze dłużej bym mu się przyglądała, lecz do równowagi szybko przywrócił mnie głos dyrektora, który uroczyście rozpoczął rok szkolny w Holmes Chapel Comprehensive School.

     Dyrektor wraz z innymi pracownikami szkoły przemawiali około pół godziny, po wszystkim dziękując nam za uwagę i życząc udanego roku w szkole. Po wszystkim uczniowie zaczęli się rozchodzić, więc postanowiłam pójść ich śladem. Gdy wychodziłam z sali podbiegła do mnie dziewczyna, blondynka o wyjątkowo niebieskich oczach.

- Hej, jestem Sam – odezwała się, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.

- Hej, ummm… Paulina – przywitałam się z dotychczas nieznajomą mi dziewczyną.

- Nie widziałam Cię nigdy wcześniej, więc pewnie jesteś tu nowa, zgadza się?

- Taak, dopiero niedawno się przeprowadziłam, jeszcze nikogo tu nie znam. – odpowiedziałam, nie wiedząc czemu, również się uśmiechając.

- Wiem, przez co przechodzisz, to samo przeżywałam w zeszłym roku. Też pojawiłam się w szkole jako nowa, ale ludzie tutaj byli naprawdę mili i szybko się zaaklimatyzowałam.

- Miło to słyszeć, miałam małą nadzieję, że tak będzie, chociaż szczerze, do końca w to nie wierzyłam.

- A od czego zaczynasz jutro zajęcia?

- Z tego, co widzę, pierwsza jest matematyka – poczułam, że coraz bardziej lubię tą dziewczynę.

- Oooo, to spotkamy się jutro u pana Collinsa – blondynka nie ukrywała radości.

- Cieszę się, będę już kogoś znała.

- To w takim razie widzimy się jutro o 7-mej w klasie matematycznej. Jak chcesz, to możemy nawet razem siedzieć.

- Z przyjemnością. – Naprawdę ucieszyłam się, że nie będę już tutaj sama. – Do zobaczenia!

- Pa! – krzyknęła na pożegnanie Sam i wybiegła ze szkoły niczym błyskawica.

     Postanowiłam, że do domu pójdę pieszo, nie wiedziałam gdzie może być Matt, więc nawet na niego nie czekałam. Przez 25 minut, jakie wracałam ze szkoły rozmyślałam o dzisiejszym dniu i poznaniu Sam. Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą mp3, które pomogłoby mi odciągnąć się od tego wszystkiego. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że znam kogoś, że nie będę jutro sama. Z drugiej jednak cały czas nie wiedziałam, co czeka mnie w nowej szkole, jacy będą inni ludzie i czy poradzę sobie z tym wszystkim. Gdzieś też myślałam o chłopaku, którego widziałam na rozpoczęciu, ale postanowiłam nie zawracać sobie nim głowy. Po moich dotychczasowych kontaktach z chłopakami nie miałam ochoty znowu o kimś bezsensownie rozmyślać, poza tym, doszłam do wniosku, że w ogóle go nie znam, więc nie ma sensu go wspominać.

     Gdy przyszłam do domu, przebrałam się i zajęłam rozpakowywaniem ostatnich rzeczy. Kiedy nastał wieczór przygotowałam ubrania na następny dzień, wykąpałam się, jeszcze raz dziękując w myślach za własną łazienkę, i udałam się spać, z przekonaniem, że jutro będzie dobry dzień.

..............................................................................................


Witajcie! Jest to pierwszy rozdział mojej opowieści, trochę krótki, ale myślę, że im dalej tym będzie coraz więcej do czytania :) Bardzo proszę o komentarze, jest to naprawdę bardzo ważne dla mnie, gdyż pomaga mi to w ocenie mojej pracy. Dlatego gdy czytasz - zostaw po sobie ślad w komentarzu. Dziękuję za wejście! :)


Witajcie!


Założyłam tego bloga, ponieważ chciałam gdzieś podzielić się tym, co tworzę :) Mam nadzieję, że moje opowiadanie Wam się spodoba i będziecie je chętnie komentować, jak i czekać na jego kolejne rozdziały.
Pozdrawiem Was serdecznie Kochani! :)